Zmiana, bo o niej dziś artykuł, jest ciekawym zjawiskiem. Z natury podchodzimy do niej raczej nieufnie, bo wiąże się z nowymi wyznawaniami, nowymi regułami i warunkami, które są nam zupełnie obce, a co za tym idzie odległe. Zmianę można także różnie wartościować, tyle ocen i opinii ilu ludzi na ziemi. W Teddy School wprowadzamy zmiany, jest ich bardzo dużo, robimy to już od lat – ale wcześniej nie rozumiałam jak ważne jest, aby osoby zainteresowane uczęszczaniem na zajęcia był świadome, tzn., aby rozumiały, dlaczego elementy innowacyjne są pozytywne. Nie chcę pisać Wam, że u nas jest „lepiej” – bo jest to bardzo subiektywne. Popatrzmy na taki przykład: dla jednych osób „lepsze” jest karanie i nagradzanie, podnoszenie głosu (krzyczenie) na dzieci, bo daje efekt tu i teraz – który mogą zauważyć zarówno sami opiekunowie (rodzice/nauczyciele) jak i osoby postronne (przypadkowi świadkowie). Dla innych „lepsze” jest budowanie więzi i empatyczne słuchanie, nawet jeżeli wiąże się to z nieprzyjemnymi spojrzeniami osób z zewnątrz (bo dziecko płacze, krzyczy, tupie…itp.). Także definiowanie terminu – zmiana – poprzez użycie przymiotnika „lepszy” uważam za niepoprawne, zmianę definiuje tylko nasze chcenie.
Prowadzenie szkoły językowej w Gliwicach jest trudnym przedsięwzięciem, z jednej strony dlatego, że mnogość takich firm na terenie naszego miasta jest ogromna, a z drugiej strony panuje specyficzna hegemonia jednej z placówek, która wyznacza „standardy” szkoły językowej (w szerokiej opinii klientów). Tymczasem Teddy School nie podąża utartymi szlakami i wydeptanymi ścieżkami edukacyjnymi, głównie dlatego że XXI wiek i stan wiedzy z kręgu pedagogiki i psychologii, a także neurodydaktyki predestynuje obranie zupełnie innego kursu. Zakładając własną szkołę językową miałam na celu – i mam cały czas – wprowadzanie zmiany w utarty już sposób kształcenia.
Jeżeli wchodzę na zajęcia, które u nas trwają 60 minut, to z 11 osobową grupą (jest to maksymalna liczna kursantów) pracuję tak, aby założony przeze mnie cel zajęć został osiągnięty przynajmniej w 80 procentach. Najlepiej na przykładzie: mając wczoraj zajęcia z klasą trzecią szkoły podstawowej wprowadzałam czasownik – to be – w czasie The Past Simple – pełna odmiana: twierdzenie, przeczenie i pytanie. Na początku zajęć – nikt z grupy nie wiedział co to jest – to be w czasie przeszłym (oczywiście wiedzieli, czym jest – to be w czasie teraźniejszym), po zajęciach cała grupa odmieniała czasownik i potrafiła podać formy do określonych osób i tłumaczyć zdania. Nauczyli się tego na zajęciach (ergo – przepracowali w pocie czoła 60 minut, aby zapamiętać nowe zagadnienie, o którym wcześniej nie mieli pojęcia) – nie muszą uczyć się tego w domu, bo zwyczajnie już to umieją. Na kolejnych zajęciach będziemy utrwalać ten czasownik – zarówno suchą odmianę jak i użycie w zdaniach i wiedza będzie coraz lepiej zapamiętywana. Jednak mimo to, że nasza metoda działa, Dzieci uczą się języka podczas zajęć, a nie w domu, Uczniowie osiągają wyniki edukacyjne, bo nie mają problemu w szkole z językiem angielskim, czy podczas egzaminów, mimo to co jakiś czas słyszę: „a nie za łatwy ten Teddy?”, „Moje dziecko nie robi nic w domu”, „W końcu jakiś test”. Są to opinie, które powstają tylko dlatego, że w naszych dorosłych głowach istnieją wdrukowane schematy myślowe, które wyznaczają kierunek naszych spostrzeżeń. Chodzi tutaj a takie kwestie jak:
- Jeżeli ktoś robi dużo testów i kartkówek to wymaga;
- Jeżeli dzieci siedzą do nocy i „kują” słówka na kartkówkę to znaczy, że pracują;
- Jeżeli dzieci boją się iść na kartkówkę, test, egzamin i trzeba dodatkowego korepetytora do zajęć dodatkowych z angielskiego to znaczy, że jest poziom;
Każde z wyżej podanych zdań jest – w moje opinii – błędne.
Co robimy w Teddy School? Już podaję odpowiedzi:
- Jeżeli dziecko chce chodzić na zajęcia, to podczas 60minut na zajęciach 2 razy w tygodniu ciężko pracuje z nowym materiałem leksykalno-gramatycznym;
- Jeżeli dziecko lubi swoją panią/pana z przedmiotu, to lubi również ten przedmiot i chce zdobywać nowe kompetencje;
- Jeżeli lekcja jest ciekawa, nauczyciel angażujący i dziecko chce się włączyć w zajęcia w sposób pełny to efekty edukacyjne można łatwo zauważyć.
Bez nacisku i przymusu – tutaj odsyłam do Janusza Korczaka, który powiedział, iż wszystko osiągnięte przy ich użyciu jest nietrwałe i zawodne.
Proszę Was pamiętajcie, uczyć można inaczej niż Wy byliście uczeni. Stan wiedzy dzieci jest odwrotnie proporcjonalny do ilości przeprowadzonych testów czy kartkówek z miliona słówek (z których większość nie zostanie nigdy zapamiętana na stałe – raczej na stałe zapomniana, kolejna część jest uczniom obca pod kątem wymowy, a jeszcze następnej nikt nie potrafi użyć w zdaniu). Jednak to od Was zależy – jak już pisałam wyżej- co jest „lepsze” i jakiego wyboru dokonujecie, ale proszę – bądźcie świadomi co wybieracie i dlaczego.